Chodził u nas ksiądz po kolędzie. Mąż poprosił mnie, żebym go wpuściła. On uznaje się za katolika, choć do kościoła chodzi sporadycznie. Musiał zostać dłużej w pracy, ale ponieważ mieszkamy w nowym miejscu, nie chciał spławiać księdza.
Pogotowie duchowe. Dzwonią i pytają: "Proszę księdza, czy to grzech?" "Czujesz, że potrzebujesz duchowej pomocy – nie zwlekaj. Zadzwoń, a szybko zawieziemy Cię do lekarza, którym jest Jezus Chrystus” – zachęcają kapłani z... 27 lipca 2013, 12:14 Proboszcz mknie maluchem i służy wiernym pomocą (FOTO, VIDEO) Jak mówi papież Franciszek zadaniem kapłana jest wyjście do ludzi, prezentowanie bardziej służebnej postawy. Taki model księdza przedstawia Krzysztof Kauf,... 8 listopada 2016, 15:21 Pogotowie duchowe. Dzwonią i pytają: "Proszę księdza, czy to grzech?" "Czujesz, że potrzebujesz duchowej pomocy - nie zwlekaj. Zadzwoń, a szybko zawieziemy Cię do lekarza, którym jest Jezus Chrystus" - zachęcają kapłani z... 28 lipca 2013, 19:30 Pogotowie duchowe. Dzwonią i pytają: "Proszę księdza, czy to grzech?" "Czujesz, że potrzebujesz duchowej pomocy - nie zwlekaj. Zadzwoń, a szybko zawieziemy Cię do lekarza, którym jest Jezus Chrystus" – zachęcają kapłani z... 27 lipca 2013, 10:28 Pogotowie duchowe. Księża pomagają przez całą dobę Jeśli chcesz duchowej pomocy - nie zwlekaj. Kapłani z Pogotowia Duchowego wysłuchają przez telefon każdego, kogo trapią zgryzoty i problemy. 24 lipca 2013, 20:10

Prawo Przyciągania to jedno z praw wszechświata. Zapraszamy do zapoznania się z ciekawą i inspirującą lekturą na temat rozwóju duchowego, prawa przyciagania i energii wszechświata. Znani autorzy tych książek kierują je do osób, które chcą polepszyć swój byt, ale nie wiedzą, w jaki sposób mogą to zrobić. Jeśli chcesz

Ludzie mają często magiczne podejście do wiary. Uważają że coś trzeba najpierw zrobić: oddać jakieś ukłony czy odmówić paciorki w jakiejś ilości i to zadziała. Albo też sądzą, że modlitwa egzorcysty załatwi sprawę złego ducha już do końca życia. To są kwestie, które trzeba ludziom tłumaczyć, wyjaśniać. To jest taki główny motyw przygotowujący. I kiedy widać, że ktoś sam sobie nie radzi, to trzeba podejmować modlitwę błagalną Kościoła, łącznie z formą zwracania się bezpośrednio do szatana w celu uwolnienia człowieka; ale to czasami jest długi proces, ponieważ owo zawłaszczenie bywa wieloletnie i bardzo silne. Nie wystarczy wtenczas wydać jeden rozkaz, żeby sytuację załatwić. Z księdzem Michałem Wolińskim, egzorcystą diecezji katowickiej, rozmawia Grzegorz Fels. Wywiad ukazał się w czasopismie "Sekty i fakty" 2/2007, numerze poświęconym tematyce egzorcyzmów. – Jak doszło do tego, że został Ksiądz egzorcystą? – Poprzedniego egzorcystę, nieżyjącego już księdza Marka Drogosza, prosiło o pomoc tyle osób, że już sam nie dawał rady i zwrócił się do księdza arcybiskupa Damiana Zimonia o kogoś do pomocy. Tak się złożyło, że podobnie jak ksiądz Marek ukończyłem Prymasowski Instytut Życia Wewnętrznego w Warszawie – takie specjalistyczne studia z Teologii Duchowości. I widocznie to gdzieś w moich „papierach" było zapisane. Ksiądz prałat Kurzela, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego, zadzwonił kiedyś do mnie z pytaniem, czy coś wiem na temat egzorcyzmów? „Coś wiem" – odpowiedziałem. „To pojedziesz na takie sympozjum poświęcone tej tematyce". „Nie ma żadnego problemu, mogę jechać na sympozjum" – odparłem. Potem się okazało, że jest to zaproszenie dla egzorcystów i kandydatów na egzorcystów. Wtedy zadzwoniłem do księdza arcybiskupa mówiąc, że ja wiem o co chodzi i się do tego nie nadaję; to nie jest to, ja nie chcę jechać. Arcybiskup jednak odpowiedział: „Ale ja chcę, żebyś ty pojechał". I pojechałem, jednak nie z tą myślą, że będę egzorcystą, tylko że w jakiś sposób będę księdzu Markowi pomagał. Bardzo szybko jednak sprawy miały się potoczyć inaczej. Po kilku bowiem miesiącach ksiądz Marek Drogosz zginął. Co prawda pewne osoby już wcześniej do mnie przychodziły, ale nie było to jeszcze wtedy oficjalnie zadekretowane. Ksiądz arcybiskup dał mi oficjalny dekret dopiero po śmierci księdza Drogosza. – Czy przejął Ksiądz jakieś osoby, które były wcześniej prowadzone przez księdza Drogosza? Wiadomo przecież, iż niejednokrotnie jeden egzorcyzm nie wystarcza i potrzebna jest większa ilość tego typu spotkań. – Tak, takie osoby przychodziły do mnie. Powoływały się na to, że były u księdza Marka i trzeba było kontynuować modlitwę. Bardzo często są to zmagania duchowe, które długo trwają. Nie zawsze chodzi o opętania. Są to pewnego rodzaju obsesje, nękania, jakieś takie zawłaszczenia. To wszystko utrudnia człowiekowi normalne funkcjonowanie. – Jak może dojść do takiego nadzwyczajnego działania złego ducha? – Człowiek sam wchodzi w różne tematy okultystyczne. Ludzie przecież chodzą po wróżkach, bioenergoterapeutach, a niektórzy się przyznają do tego, że współpracują ze złym duchem. Potem takie osoby mają duchowe problemy i szukają pomocy, informacji: co z tym zrobić? Gdy trafiają do mnie, początkowo tłumaczę im pewne rzeczy, a potem wspólnie się modlimy. Te osoby muszą nabrać przekonania, że moc jest tajemnicą Bożej miłości, przyjaźni z Chrystusem. Im ta przyjaźń jest głębsza, tym zły duch ma mniejsze pole działania. Czyli w mojej praktyce najpierw jest wywiad, potem ewangelizacja, modlitwa, a dopiero potem, kiedy jest taka konieczność – egzorcyzm. Ludzie mają często magiczne podejście do wiary. Uważają że coś trzeba najpierw zrobić: oddać jakieś ukłony czy odmówić paciorki w jakiejś ilości i to zadziała. Albo też sądzą, że modlitwa egzorcysty załatwi sprawę złego ducha już do końca życia. To są kwestie, które trzeba ludziom tłumaczyć, wyjaśniać. To jest taki główny motyw przygotowujący. I kiedy widać, że ktoś sam sobie nie radzi, to trzeba podejmować modlitwę błagalną Kościoła, łącznie z formą zwracania się bezpośrednio do szatana w celu uwolnienia człowieka; ale to czasami jest długi proces, ponieważ owo zawłaszczenie bywa wieloletnie i bardzo silne. Nie wystarczy wtenczas wydać jeden rozkaz, żeby sytuację załatwić. – Na czym polega uwalnianie? – Ta osoba sama musi dojrzeć do wiary, nadziei i miłości. Ona potrzebuje czasu, żeby się wewnętrznie przetransponować. Miałem takie przypadki, że zły duch się cofnął, a potem wrócił z jeszcze większą siłą. Ta osoba nie była przygotowana do tego, żeby żyć w przyjaźni z Bogiem. Jej problem odszedł na jakiś czas, by potem wrócić jeszcze mocniej. – To może człowieka zniechęcić. – No więc może, ale tu jest miejsce na cnotę nadziei, w której też trzeba wzrastać. Nie tylko w wierze, ale również w nadziei i miłości. Wiele osób jest bardzo silnie poranionych i potrzebują czasu, aby przebaczyć. One by chciały rozwiązania problemów na płaszczyźnie nienawiści wobec tych, którzy je skrzywdzili. Potrzebują czasem miesięcy, a nawet lat wychodzenia z tego. To nie jest reiki, lecz coś więcej. Tu jest wszystko personalistyczne, polega na osobistej i osobowej relacji z Chrystusem i do tego trzeba taką osobę doprowadzić. Bywają sytuacje, że jedna czy druga modlitwa wystarcza do tego, żeby człowiek nie cierpiał albo nie cierpiał tak mocno, jak wcześniej i zaczął kierować swoje życie eucharystycznie wprost do Chrystusa. Prowadzić swoje życie na Jego warunkach. I o to tutaj chodzi. – Czym jest posługa egzorcysty? – Posługa egzorcysty jest posługą duszpasterza, który prowadzi do życia z Bogiem. Niektórzy myślą, że polega ona na zdejmowaniu z ludzi problemów. Jest to jednak tylko efekt pośredni. Natomiast pierwszym jest prowadzenie do przyjaźni z Chrystusem. Bywają też osoby, które żyją w przyjaźni z Chrystusem, jednak są nękane przez złego ducha i muszą z nim walczyć… Cały artykuł przeczytać można w najnowszym numerze „Sekt i Faktów". Zapraszamy do lektury!
  1. Юվидоλ мኛцαсուσ ժ
  2. Цωп оχεнтоտ
Rozmowa z księdzem na temat chrztu jest ważnym krokiem dla wielu osób, które pragną ochrzcić swoje dziecko lub samej decydują się na przyjęcie sakramentu chrztu. W trakcie takiej rozmowy można omówić różne aspekty związane z tym sakramentem, takie jak znaczenie chrztu, przygotowanie do niego, ceremonia chrztu oraz dalsze życie w wierze. Ksiądz może udzielić odpowiedzi … Rozmowa z ks. Kazimierzem Matwiejukiem, liturgistą. Ostatnie wydarzenia na świecie, także w Polsce, związane z epidemią koronawirusa stworzyły zupełnie nową sytuację również w życiu Kościoła. Władze państwowe uznały, że dla zabezpieczenia przed rozprzestrzenianiem się choroby potrzebne są radykalne środki, ograniczenie liczby uczestników Mszy św. do 50 osób. Biskupi postanowili, aby do odwołania zawiesić wspólnotowe celebracje nabożeństw okresu wielkopostnego, także rekolekcje. Ta sytuacja dla ludzi wierzących jest czasem szczególnej troski o sprawy bliźnich nie tylko z najbliższego otoczenia, ale w wymiarze globalnym. Ludzie wierzący nie tracą nadziei, wręcz przeciwnie - starają się zrozumieć ten znak czasu jako wezwanie do nawrócenia i odbudowania właściwej hierarchii wartości, która będzie odzwierciedleniem obiektywnego porządku świata ukształtowanego według woli Stwórcy. Pragną trwać w zjednoczeniu z Chrystusem przez modlitwę, czyny miłosierdzia, a nade wszystko komunię duchową. Na czym ona polega i kto ją może przyjmować? Przypomnijmy: Komunia św. to przyjmowanie Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina. Taką możliwość dał sam Chrystus, ustanawiając w Wieczerniku sakramentalny obrzęd swojej ofiary krzyżowej, która dopełniła się Jego zmartwychwstaniem. Od Ostatniej Wieczerzy kapłani na polecenia Jezusa sprawują bezkrwawy obrzęd Jego ofiary - celebrują Mszę św. Jej istotnym elementem jest obrzęd komunijny. Wierni uczestniczący w celebracji Eucharystii przystępują do stołu Pańskiego, pożywają Ciało i Krew zmartwychwstałego Chrystusa, obecnego pod postaciami konsekrowanego chleba i wina. Chrystus jako żywy Zbawiciel jest obecny pod każdą z tych postaci i pod każdą ich cząstką. Dlatego do Komunii św. wystarczy jedna postać. Komunia pod obiema postaciami nie jest pełniejszym sposobem zjednoczenia się z Chrystusem, ale pełnym znakiem uczty ofiarnej. Natomiast komunia duchowa jest praktyką pobożnościową. Polega na zjednoczeniu z Chrystusem przez wiarę i miłość. Praktykujący komunię duchową ma wzbudzić w swoim sercu gorące pragnienie zjednoczenia się z Jezusem. To pragnienie jest wyrazem miłości do Jezusa i bycia z Nim w jedności. Dokonuje się ono w klimacie wiary w Jego realną obecność w Eucharystii. Tej wierze towarzyszy świadomość daru, jakim jest Komunia, i pragnienie częstego Jej przyjmowania. W jaki sposób przyjmujemy komunię duchową? Gorące pragnienie przyjęcia komunii duchowej to nade wszystko akt rozumu i woli. Temu pragnieniu zwykle towarzyszą uczucia czy emocje, chociaż nie są one konieczne. Sposób przyjęcia komunii duchowej jest bardzo prosty. Może mieć formę krótkiej modlitwy czy wręcz aktu strzelistego: „Wierzę, Jezu, że jesteś rzeczywiście obecny w Eucharystii. Kocham Cię! Żałuję za grzechy, którymi Cię obraziłem. Przyjdź do mojego serca, oddaję Ci się cały! Nie pozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie!”. Praktykowanie komunii duchowej jest aktem duchowym spełnianym, gdy zjednoczenie sakramentalne z Chrystusem stało się niemożliwe. Nie zawsze bowiem można przystąpić do komunii sakramentalnej, ale zawsze i w każdej chwili można przyjąć komunię duchową. Jeśli komunię duchową przyjmują oglądający transmisję Mszy św., wtedy akt wiary i miłości uczyniony w czasie trwania mszalnych obrzędów komunijnych jest wystarczający. Natomiast jeśli takie pragnienie wzbudzamy poza transmisją, można to uczynić aktem wiary, pragnieniem zjednoczenia z Chrystusem i aktem żalu, np. w formie spowiedzi powszechnej lub „Panie, zmiłuj się nami, Chryste, zmiłuj się nad nami, Panie, zmiłuj się nad nami” albo „Baranku Boży…”. Należy pamiętać, że komunia duchowa jest aktem bardzo krótkim, chociaż o bardzo intensywnym pragnieniu zjednoczenia się ze Chrystusem. Komunię duchową winni praktykować ci, którzy obecnie przeżywają okres kwarantanny w związku z epidemią koronawirusa. Mogą ją z duchową korzyścią przyjmować chorzy, pielęgnujący ich, uwięzieni czy niemogący z innych względów uczestniczyć w celebracji Eucharystii. Komunię duchową można praktykować wielokrotnie w ciągu dnia. Ona winna prowadzić do Komunii św. sakramentalnej. Biskupi polecili, aby wiernym podawać Komunię św. „na rękę”. Skąd ta praktyka? Ona sięga Wieczernika. Jezus podawał uczniom chleb i zachęcał do spożywania: „Bierzcie i jedźcie, to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane”, podając kielich z konsekrowanym winem, zachęcał: „Bierzcie i pijcie, to jest moja Krew, która za was i za wielu będzie wylana”. W starożytności diakon kładł Chleb Eucharystyczny na rękę, drugi zaś podawał wiernym kielich z Krwią Chrystusa. Św. Cyryl Jerozolimski (+386) w piątej katechezie mistagogicznej tak uczył neofitów: „Podchodząc (do Komunii) nie wyciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą, niby tron, gdyż masz przyjąć Króla; do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: Amen. Kiedy już spożyłeś Ciało Chrystusowe, przystąp do kielicha Krwi. Nie wyciągaj tu rąk, lecz skłoń się ze czcią, mówiąc w hołdzie: Amen. Uświęć się przez to przyjęcie Krwi Chrystusowej. Kiedy twe wargi są jeszcze wilgotne, dotknij je rękami i uświęć nimi oczy, czoło i inne zmysły. Następnie zatrzymaj się na modlitwie, dziękując Bogu za to, że tak wielkimi zaszczycił cię tajemnicami”. Jak ma się to dokonywać współcześnie? Obecnie, na mocy wskazań Episkopatu z 2005 r., „Zaleca się procesyjne podchodzenie do przyjęcia Komunii Świętej (zob. OWMR 44, 86 i 160). Ciało Pana jest bowiem pokarmem na drodze do życia wiecznego. Komunię Świętą można przyjąć w postawie klęczącej lub stojącej. Postawę stojącą należy zachować zawsze, gdy Komunii Świętej udziela się pod obiema postaciami. Wierni przyjmujący Ciało Pańskie w postawie stojącej wykonują wcześniej skłon ciała lub przyklękają na jedno kolano. (…) Komunii Świętej udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś prosi o Komunię na rękę przez gest wyciągniętych dłoni, należy mu w taki sposób jej udzielić. Przyjmujący winien spożyć Ciało Pańskie wobec szafarza. Wierni przystępujący do Komunii świętej nie mogą sami brać konsekrowanego Chleba ani Kielicha Krwi Pańskiej (zob. OWMR 160). Nie wolno im też podawać na rękę Hostii zanurzonej we Krwi Pańskiej”. Wierni winni zatem ułożyć lekko wklęsłą lewą dłoń pod prawą i przyjąć Najświętszą Hostię. Następnie prawą ręką przenieść Hostię do ust i spożyć Ją wobec szafarza komunijnego. Jesteśmy zachęcani obecnie do śpiewania pieśni błagalnej „Święty Boże, Święty Mocny” - okazało się nagle, że prośba o ochronę przed „powietrzem” jest ciągle aktualna. Jakie znaczenie ma taka forma modlitwy? W obliczu niebezpieczeństwa epidemii rozprzestrzeniania się koronawirusa świadomi, że wobec tego zagrożenia jesteśmy bezsilni, przyzywamy pomocy Najświętszego Boga. Śpiew suplikacji zawsze towarzyszył wiernym w sytuacjach trudnych. Odwołanie się do miłosiernego Boga i współpraca z Jego łaską, także współdziałanie ze służbami sanitarnymi stanowią szansę owocnego przeżycia panującej epidemii. Jednak nie na zasadzie „jak trwoga, to do Boga”, ale raczej jako wyraz ufnego zawierzenia siebie i innych Bogu, który przez Chrystusa zapewnia, że o cokolwiek Go poprosimy, otrzymamy. Nasza modlitwa winna być utrzymana w duchu słów: nie moja, ale Twoja wola, Panie Boże, niech się stanie. Czy wystawienie w oknie - wzorem naszych przodków - wizerunku Najświętszej Maryi Panny albo Jezusa ochroni nasze rodziny przed koronawirusem? Owszem, ale obrazu nie można traktować jako talizmanu. On jest wyrazem naszej wiary i ufności w opatrzność Bożą, także przywoływaniem wstawiennictwa Matki Najświętszej. Przeżywany trudny czas jest, ostatecznie, doświadczeniem, które opatrzność Boża na świat dopuszcza, aby ludzie uznali swoją samoniewystarczalność i odbudowali - czasem zupełnie zniszczone - relacje z Bogiem, który jest ostatecznym celem człowieka. Jest to czas ludzkiej solidarności oraz sprawdzian chrześcijańskiej wiary i miłości bliźniego. Dziękuję za rozmowę. Echo Katolickie 12/2020 opr. ac/ac
Książka Skandal Bożej miłości. O nawróceniu, przywództwie i współdziałaniu z Bogiem autorstwa Demczuk Krzysztof, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 29,92 zł. Przeczytaj recenzję Skandal Bożej miłości. O nawróceniu, przywództwie i współdziałaniu z Bogiem. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Karo92. Ksiądz czy zakonnica to też tylko ludzie. Rozumiem, że jesteś wierzący, ale wierzysz chyba w Boga, a nie w to, że w/w mogą pomóc Ci bardziej niż osoba nieduchowna. No chyba, że chodzi o objawienie Maryi na ścianie. Jeśli wierzysz w Boga, szukaj odpowiedzi w modlitwie, a nie zawracaj sobie głowy szukaniem pomocy duchowej w necie. To trochę przypomina inne usługi "pomocowe". Nie będziesz wiedział, kto jest po 2 stronie. Otworzysz się przed obcym a w zamian możesz dowiedzieć się od niego paru banałów, które są w każdej książce religijnej. Jeśli jednak się upierasz, spróbuj we wspólnocie Dominikanów, najlepiej w jakimś ich duszpasterstwie (akademickim itp.). Oni zwykle nie mają tam takich klapek na oczach i może dowiesz się coś sensownego. Choć jeśli nie znalazłeś odpowiedzi w rozmowie z samym Bogiem, to wątpię, by facet w kiecce zbliżył Cię do tej odpowiedzi. Powodzenia. Cytuj Rozmowa Pana Doktora Stanisława Krajskiego z Księdzem Michałem Woźnickim SDB dostępna jest również na kanale youtube Pana Krajskiego zob. link:https://youtu.

Choćby nawet z najgorszym człowiekiem nawiązało się rozmowę o rzeczach Bożych, zawsze z tego płynie zysk niemały. Wydaje mi się, że w naszym społeczeństwie przynajmniej do niedawna jednym z najbardziej wstydliwych tematów było zagadnienie wiary i Boga. Nie myślę tu o rozmowach, których nie brakuje, a w których krytykuje się Kościół, księży, siostry zakonne czy samych wiernych. Myślę o rozmowach, w których jeden człowiek dzieli się z drugim swoim doświadczeniem Boga, tego kim On jest dla niego i jak przeżywa tę więź, o przeszkodach, które mogą stawać na tej drodze lub po prostu o radości ze spotykania Boga pośród swojej codzienności. Kiedy przyglądamy się Jezusowi na kartach Ewangelii, to widzimy w nim Syna Bożego, Człowieka posłanego przez Boga, którego misją życiową jest posługa Słowa: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi" (Łk 4, 18). Ostatecznie widzimy Jezusa, który nie tylko głosi Słowo Boże, ale który objawia się jako wcielone Słowo Boże: Słowo Boga, które stało się ciałem i zamieszkało między nami. Paradoksalnie ta posługa głoszenia Dobrej Nowiny przynosi najlepsze owoce wśród - oceniając ludzką miarą - najgorszych: prostytutek, skorumpowanych przez współpracę z okupantem, odrzuconych na margines życia z powodu choroby. Natomiast nie można odnaleźć owoców pracy Jezusa wśród najlepszych: faryzeuszów, uczonych w prawie żydowskim i starszych. Nawrócenia dokonują się pośród zwykłych grzeszników, ludzi uwikłanych w zło, ale jednocześnie prostego serca, świadomych swojej grzeszności, która ich boli i z którą sami nie umieją sobie poradzić. Rozmowy Jezusa z najlepszymi nie przynoszą efektu. Faryzeusze zdecydowanie odwracają się od Jezusa, gdyż uważają, że sami mogą zapewnić sobie zbawienie przez drobiazgowe przestrzeganie zasad prawa. Oni nie odczuwają potrzeby rozmowy, otwarcia się przed Jezusem, zaryzykowania ukazania swej niepewności czy zagubienia. Szczytem rozmowy duchowej, którą Jezus prowadzi z człowiekiem, jest dla mnie scena ukrzyżowania, gdy po obu stronach Jezusa powieszono dwóch łotrów. Jeden z nich szydzi i naśmiewa się z Jezusa. Natomiast drugi upomina swego towarzysza i jednocześnie otwiera swoje serce przed Jezusem: "Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa»" (Łk 23, 40-42). Jezus nie boi się rozmawiać z tymi, którzy są najgorszymi na ziemi. Głęboko wierzy w dobro tkwiące w człowieku. Wierzy, że ma ono moc większą od największego zła, aby się przebić i wzrosnąć, choć wydaje się to niemożliwe, bo często jego rozmiary nie przekraczają wielkości ziarnka gorczycy, czyli najmniejszego z ziaren. Ale przecież jest to ziarno, które Bóg sam zasiał w naszych sercach i po to właśnie posłał swego Syna, aby objawić swą miłość do człowieka. A ona ma moc obudzić w nas dobro, nawet jeśli jesteśmy uznani za najgorszych z ludzi, nawet gdy już sami przekreślamy siebie, przestajemy dostrzegać w sobie to dobro lub wierzyć w jego Boską moc. Przypomina o tym św. Jan w swojej Ewangelii: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jedno-rodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16). I właśnie to dochodzenie do dobra, które Bóg w nas złożył, niejako ponowne jego odkrywanie i poddanie mu całego swego życia, swojego postępowania, czyli cały proces nawracania się człowieka od zła do dobra, dokonuje się przez spotkanie ze Słowem Bożym. W którymś momencie naszej duchowej wędrówki odkrywamy, tak jak Piotr padający Jezusowi do kolan, że to my sami jesteśmy grzesznikami, jesteśmy w pewnym sensie najgorszymi, ale i... najbardziej umiłowanymi. Bo Jezus mówi do Piotra: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił" (Łk 5, 10). A do nawróconego łotra mówi: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23, 43). Na czym polega fenomen duchowej rozmowy, którą Jezus podejmuje z człowiekiem i z której człowiek wychodzi przemieniony i pełen nadziei? Czego możemy się nauczyć ze sposobu, w jaki Jezus rozmawiał z ludźmi, bo także i my mamy naśladować Jezusa i przyciągać do Niego zagubionych. Przede wszystkim Jezus nie daje się przestraszyć złu popełnianemu przez grzesznika. On nie patrzy najpierw na zło. Jego spojrzenie jest spojrzeniem miłości. Nie oznacza to, że nie widzi zła w człowieku. Widzi je, ale nie pozwala sobie, aby na podstawie dostrzeżonego zła budować obraz człowieka. Zło, które tkwi w nas, jest świadectwem naszego pogubienia się. Jest krzykiem o wskazanie drogi, którą możemy pójść, aby się w pełni odnaleźć, aby w pełni stać się sobą: umiłowanym dzieckiem Boga. I spojrzenie Jezusa zawsze w tym pomaga. Jezus nie daje się przestraszyć złu, czego świadectwem jest Jego zdolność do wysłuchania i zrozumienia drugiego człowieka. Gdy myślimy o rozmowie, to chyba bardziej myślimy o mówieniu. Od Jezusa możemy się uczyć, że najważniejszą częścią rozmowy jest wysłuchanie drugiego człowieka tak, aby mógł się poczuć zrozumiany w swoim zagubieniu, w swoim uwikłaniu w zło. To zrozumienie nie oznacza aprobaty czynionego zła, ale ma wyrażać akceptację drugiego człowieka jako umiłowanego syna Bożego, umiłowanej córki Bożej. Jezus nie musi wypowiadać wielu słów w odpowiedzi. Jest wręcz oszczędny w słowach. Ale Jego słowo kierowane do zagubionego człowieka jest świadectwem całkowitego zrozumienia tego, czego dana osoba poszukuje i z czym się boryka. Psychologia potwierdza, że potrzeba bycia zrozumianym jest jedną z najważniejszych potrzeb człowieka. Niektórzy mówią, że jest ona nawet bardziej fundamentalna niż potrzeba bezpieczeństwa. Albo mówiąc inaczej: zawiera w sobie poczucie bezpieczeństwa. Odnaleźć się, to znaczy być zrozumianym, otwartym, przejrzystym dla drugiego, a jednocześnie nieosądzonym i nieskazanym. Każda odpowiedź, której Jezus udziela w rozmowie z ludźmi borykającymi się ze swoim uwikłaniem w zło, jest propozycją podjęcia życia na nowo. Nigdy nie jest osądzeniem i skazaniem. Jest wskazaniem drogi do odrodzenia się życia, do stania się na nowo tym, kim Bóg zamierzył nas przed wiekami. Widzimy to bardzo jasno w zapewnieniu, które Jezus kieruje do dobrego łotra: "Dziś ze Mną będziesz w raju". I tak dzieje się zawsze, gdy otwieramy swe serce przed Bogiem, trapieni naszą ludzką słabością, nieumiejętnością czy brakiem wierności wobec dobra. Wiele naszych grzechów nie wynika przecież ze złośliwości i chęci wyrządzania zła, ale właśnie z ludzkiej słabości. Gdy sami wejdziemy w dialog z Jezusem i pozwolimy Mu się przemieniać, kiedy zaufamy Mu i wypowiemy przed Nim swą nędzę, a w odpowiedzi usłyszymy słowo życia, wtedy to doświadczenie bycia podniesionymi do nowego życia może być dla nas najlepszym impulsem do naśladowania Jezusa. Do życzliwego i pełnego miłości wyjścia do naszych sióstr i braci, którzy spragnieni są Słowa Życia. Posługa dzielenia się słowem Jezusa przynależy nie tylko do kapłanów i zakonników. Wszyscy wierni są do niej zaproszeni. Także ty! Nie musisz znać teologii. Nie musisz mieć przygotowania apostolskiego. Wystarczy, że w swoim życiu spotkałeś Jezusa, który cię dźwignął z twojego grzechu do nowego życia. Przypomnij sobie, ile wtedy dla ciebie znaczyło czyjeś życzliwe słowo zrozumienia, słowo nadziei i pokrzepienia. Ciebie także posyła Jezus, abyś odsunął na bok strach i odważył się najpierw wysłuchać twoich sióstr i braci w Jezusie, a potem przekazał im słowo płynące z twojego serca. Niech pomocą w tym będzie modlitwa o. Johna Veltriego SJ (Modlitwa pochodzi z książeczki Michael Harter SJ, Rozpaleni miłością. Modlitwy z Jezuitami. Naucz mnie słuchać, o Panie, tych, co są najbliżej mnie, mojej rodziny, przyjaciół, współpracowników. Pomóż mi być świadomym, że niezależnie od tego, co słyszę, oni naprawdę mówią: "Posłuchaj mnie i zaakceptuj mnie takim, jakim jestem". Naucz mnie słuchać, mój troskliwy Panie, tych, którzy są daleko ode mnie - szeptu ludzi, którym brak nadziei, błagania zapomnianych, krzyku umęczonych. Naucz mnie, Duchu Święty, wsłuchiwać się w Twój głos - w zapracowaniu i w nudzie, w pewności i zwątpieniu, w hałasie i milczeniu. Panie, naucz mnie słuchać. Amen. Fragment książki: Mądrość życia według św. Ignacego Loyoli

START - Katolicki Telefon Zaufania (rozmowa z przyjacielem) KATOLICKI TELEFON ZAUFANIA. NADZIEJA. służy wszystkim, którzy: zagubili sens życia i pragną go odnaleźć. oddalili się od Boga i jest im z tym źle. pragną pogłębić swoje życie religijne. mają pytania dotyczące wiary i moralności. są w kryzysie i szukają pomocy.
Ksiądz Ignacy Soler urodził się w Alcañiz, w Hiszpanii. Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne. Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce. Pisze dla ekai oraz prowadzi blog „Strefa myśli”. ⁃ Dlaczego Opus Dei? ⁃ Ks. Ignacy Soler: Opus Dei to Dzieło Boga czy także Praca Boga, a więc sama nazwa wskazuje, że to nie dzieło tylko ludzkie, ale boskie. Jestem przekonany, że tak jest. Widzę dzień po dniu boski charakter tego przedsięwzięcia. Zresztą stolica święta erygując Dzieło jako Prałaturę Personalną napisała, na bulla „Ut sit”, że Opus Dei zostało założone w Madrycie w dniu 2 października 1928 roku przez św. Josemarię Escrivę „pod wpływem natchnienia Bożego, aby się stało mocnym i skutecznym narzędziem zbawczego posłannictwa Kościoła dla życia świata”. ⁃ Jaki był święty Josemaria Escriva? Podobno chodziliście razem na herbatę. ⁃ Ks. Ignacy: Nie, niestety. Nigdy nie miałem okazji pić herbaty z Założycielem. Poznałem go, ale zawsze w rodzinnych spotkaniach - wielkich i małych. Oprócz tego wątpię, że św. Josemaría pił herbatę, ponieważ we Włoszech, jak w Hiszpanii, pije się raczej kawę. Herbatę tylko wtedy, kiedy człowiek choruje. ⁃ Kiedy poznał ksiądz założyciela Dzieła? ⁃ Poznałem Założyciela w Madrycie w dniu 24 października 1972 w szkole Tajamar na spotkaniu z młodzieżą. ⁃ ⁃ W tym miejscu ksiądz Ignacy rozpoczyna niezwykłą opowieść: ⁃ Zaprosiłem na to spotkanie mojego przyjaciela. Do dzisiaj mam z nim kontakt. Nazywa się Jose Luisa. Półtora roku wcześniej prosiłem o przyjęcie do Dzieła. Byłem ciekawy jak wygląda i przemawia Założyciel. W tamtych czasach nie było przecież filmów ani możliwości nagrywania głosu. Pamiętam, że znaleźliśmy się w wielkiej sali, istniejącej do dzisiaj, podobnej do teatru. Było nas około tysiąca młodych ludzi. Nasz Ojciec (tak zwracaliśmy się do naszego Założyciela w Dziele) był bardzo naturalnym człowiekiem, całkiem normalnym księdzem. Bardzo otwarty i sympatyczny. Zauważyłem, że mówi o Bogu i o prostych rzeczach takim samym tonem głosu. Padały różne pytania. Pamiętam, że obok mnie ktoś, szczęściarz, sięgnął po mikrofon i zadał takie pytanie: ⁃ Ojcze, jaką cnotę ludzką najbardziej Ojciec ceni? ⁃ Odpowiedź była szybka i konkretna. Św. Josemaría miał dar trafiania do ludzi: ⁃ Lojalność! W tym czasie niewierności wobec Chrystusa i Kościoła trzeba być lojalnym, jak żołnierz na warcie. I, aby być lojalnym, bądźmy szczerzy, miłujmy prawdę i mówmy całą prawdę. Wróciłem do domu pełen zapału. Niektórzy mówią, że w pobliżu Założyciela Opus Dei czuli, że świętość jest łatwa. Ja tego nie potwierdzam. Obok niego czułem, że świętość jest atrakcyjna, że świętość jest możliwa, że jest moim wezwaniem, ale, że łatwa nie jest. Wróciłem do domu i porozmawiałem z rodzicami. Moja mama była przeciwna Dziełu. Dla zrozumienia sytuacji trzeba wyjaśnić, że jeden z moich braci, też należący do Dzieła, mając 18 lat odszedł z domu rodziców i zamieszkał w ośrodku Opus Dei. Dla mamy mającej dziewięcioro dzieci nie było sprawą łatwą pozwolić, aby syn opuścił dom rodzinny w tak młodym wieku. Miała za to żal do Dzieła (ja teraz potrafię to wspaniale zrozumieć). Powiedziałem moim rodzicom: ⁃ Powinniście koniecznie poznać Założyciela! Jutro jest spotkanie dla rodziców i mam wejściówki dla was. Nalegałem i w końcu powiedzieli: ⁃ Dobrze, idziemy. Mnie tam nie było, ponieważ to było spotkanie tylko dla małżeństw. Kiedy wrócili do domu zapytałem: ⁃ No i jak poszło? Moja mama odpowiedziała: ⁃ Ten ksiądz jest świętym. Możecie zrobić, co chcecie. ⁃ I faktycznie, od tego momentu już nie miałem żadnych problemów. W dniu kanonizacji Założyciela 6 października 2002 r. uczestniczyłem razem z mamą, z dwoma braćmi i siostrą w tej piękniej ceremonii na placu Św. Piotra. Od 9-ego do 15-ego kwietnia 1974 r. byłem w Rzymie na międzynarodowym kongresie UNIV (około pięciu tysięcy studentów) podczas wielkiego tygodnia. Tam uczestniczyłem w dwóch spotkaniach z Założycielem i byłem pod wrażeniem, w jaki sposób mówił o miłości, jaką mamy żywić dla Papieża. W środę mieliśmy z Papieżem audiencję na auli, która wtedy nazywała się „Nervi”. Uczyniłem coś wyjątkowego. Wszedłem na krzesło i na barierę. Na wysokości prawie dwóch metrów od ziemi wyciągnąłem rękę, by dotknąć Papieża. Ryzykowałem upadek po to, by uścisnąć dłoń Papieża Pawła VI, którego właśnie niesiono na krześle gestatorii. Powiedziałem do niego: - Jesteśmy z tobą! To nie była sprawa łatwa, jak później ze św. Janem Pawłem II, który był tak dostępny i dotykalny. 18 maja tego samego roku znowu byłem ze św. Josemaríą w Akademiku Montalbán w Madrycie. W tym spotkaniu było nas około stu osób, wszyscy studenci należących do Dzieła. Byłem wtedy na drugim roku matematyki na Uniwersytecie Complutense. Pamiętam wiele rzeczy, ale teraz tylko chciałbym przypomnieć jedną anegdotę. Było to spotkanie, gdzie padały różne pytania. Na tym spotkaniu dało się odczuć rodzinną atmosferę. Było to bardzo sympatyczne, naturalne, radosne. Jak dobrze człowiek się czuje w obecności świętego! Podczas tego spotkania w trakcie rozmowy Założyciel zamilkł. Zrobił przerwę, patrząc na nas w ciszy. Patrzył na mnie i na każdego z nas. Trwało to może minutę, czy dwie, nie pamiętam już jak długo, po czym powiedział: - Czy wiecie dlaczego tak bardzo was kocham? Ponieważ widzę w każdym z was młodego Chrystusa. Ta odpowiedź daje według mnie klucz do zrozumienia tego świętego. On widział Chrystusa w każdym człowieku. Miłował Chrystusa i ludzi do szaleństwa. 31 maja 1975 r., także w Akademiku Montalbán, przy ulicy Diego de Leon w Madrycie, udzielił nam swojego błogosławieństwa. Josemaria jeździł samochodem na lotnisko Barajas. Za nim jeździłem samochodem również ja i pięciu moich kolegów. Chcieliśmy być blisko tego człowieka. Cały czas trzymaliśmy się razem, tuż za nim. Założyciel pozdrawiał nas wiele razy. Kiedy wchodził na lotnisko, to my też razem z nim. Założyciel wysiadał z samochodu i my też wysiadaliśmy ze swojego. Wszystko po to, aby być blisko świętego! Słyszałem wtedy, jak przywitał się z parą małżonków należących do Dzieła. Oni mówili: ⁃ Ojcze, Ojciec musi dbać o siebie. Potrzebujemy Cię! Na co Ojciec odpowiedział: ⁃ Tak, ale z nieba też bardzo mogę wam pomagać! ⁃ Potem Założyciel wsiadł do mikrobusu, który zawiózł nas do samolotu lecącego do Rzymu. Ulokowałem się u jego boku. Patrzył na mnie intensywnie. To trwało nie sekundy, ale całe minuty! Nic nie mówił. Słowa były zbędne. Czułem moc jego modlitwy. Wiem, że prosił Pana Boga, aby ten młodzieniec, czyli ja, był dobry i wierny. ⁃ To przepiękna historia! Bardzo księdzu dziękuję. Odważę się jeszcze zapytać o sprawy nieco kontrowersyjne. Krążą plotki (jak to w życiu bywa), że w Opus Dei są sami politycy, biznesmeni i „grube ryby”. Słowem „elita”. Kto właściwie może należeć do Opus Dei? ⁃ Ks. Ignacy: Opus Dei nie jest i nie może być elitarne, ponieważ należy do Kościoła Katolickiego, co oznacza powszechne, dla wszystkich. Chrystus jest zbawicielem dla wszystkich ludzi, bogatych i biednych, zdrowych i chorych. Więcej mogę powiedzieć. Dzieło rozpoczęło się wśród biednych i chorych w robotniczych dzielnicach Madrytu. Również młody kapłan Josemaría dużo pracował z dziećmi (w jednym tylko roku przygotowywał do I Spowiedzi i do I Komunii ponad tysiąc dzieci), pochylał się nad chorymi i umierającymi. Już na samym początku, w latach trzydziestych, Założyciel rozumiał, że trzeba docierać do wszystkich ludzi i różnych warstw społecznych. Dlatego zapragnął rozpocząć Dzieło ze studentami, z młodymi ludźmi. Elita jak najbardziej nas interesuje. Ludzie z uniwersytetu i kultury, ze świata polityki i ekonomii mogą mieć więcej wpływu na chrześcijańskie ukształtowanie społeczeństwa i świata. Chcemy, aby Chrystus (nie Kościół, nie kapłan) był obecny we wszystkich działalnościach ludzkich, a tam, „na górze” ludzie świeccy mają, podobnie jak w rodzinie, swoją niekończącą się misję. ⁃ Opus Dei to inaczej Prałatura personalna. O co tak naprawdę chodzi? W prawie kanonicznym czytamy: Kan. 296 - Na podstawie umowy zawartej z prałaturą, świeccy mogą się poświęcić dziełom apostolskim prałatury personalnej; sposób zaś tej organicznej współpracy a także główne obowiązki i prawa z nią złączone, winny być odpowiednio określone w statutach. Czy mógłby nam ksiądz przybliżyć pojęcie Prałatury? ⁃ Ks. Ignacy: Trzeba odróżnić charyzmat od hierarchii. Kościół jest charyzmatyczny, ponieważ Duch Święty go prowadzi, ale jest także hierarchiczny, ponieważ istnieje porządek ustanowiony przez sakrament święceń. Jest biskup i kapłan ustanowiony przez Chrystusa, Piotr i kolegium apostołów. ⁃ To prawda. ⁃ Ks. Ignacy: Charyzmat Opus Dei, inaczej mówiąc duchowość, to naśladować Chrystusa w codziennym życiu. Opus Dei istnieje od 1928 r. Jego zadaniem od samego początku było szerzenie idei świętości wśród szerokich grup wiernych, a równocześnie kapłanów diecezjalnych. Fundamentem całej misji Opus Dei jest chrzest, który oznacza wezwanie, powołanie do świętości i do apostolatu. Ale w momencie, gdy Opus Dei powstawało, pod koniec lat 20-tych XX w., idea powszechnego powołania do świętości wcale nie była ideą popularną i akceptowaną. Przeciwnie. Myślano wtedy o świętości w kategoriach wybrania, czegoś przeznaczonego w zasadzie głównie dla zakonników, czy kapłanów. Misja Opus Dei była czymś zupełnie nowym. Warto pamiętać, że Prałatura Personalna należy do struktury hierarchicznej Kościoła. Każda z Prałatur może mieć inną formę, zgodnie ze statutami, które przyjmuje Stolica Apostolska. Występują też pewne elementy wspólne. Na czele Prałatury stoi prałat, inkardynowani są do niej prezbiterzy i diakoni. Do Prałatur należeć też mogą osoby świeckie, które na skutek dobrowolnie podjętej decyzji wchodzą w ścisły związek z dziełem Prałatury. Świeccy ci, będący częścią Prałatury, zachowują również swoją przynależność do diecezji. Trzeba koniecznie podkreślić, że Prałatura Personalna nie jest diecezją. W żaden sposób też nie zajmuje miejsca diecezji, ani nie podejmuje działalności poza nią. Prałaturę rozumieć należy raczej jako ofertę duszpasterską dla wspólnoty lokalnej, której przewodzi biskup. Dlatego wszelka działalność Prałatury Personalnej musi być ściśle związana z jego posługą. Jest też w znacznym stopniu od niego zależna. ⁃ W czasie dnia skupienia mówił ksiądz o tym, że członkowie Opus Dei nie głoszą napuszonych „przemów” z ambony. Mówią zwyczajnie, normalnym tonem, bez teatralnego patosu. Członkowie Opus Dei mają być zwyczajnymi ludźmi. ⁃ Ks Ignacy: Można powiedzieć, że charyzmat Opus Dei to normalność, znalezienie własnej tożsamości w życiu codziennym. Często mamy skłonność do myślenia, że być chrześcijaninem to iść do Kościoła, uczestniczyć w nabożeństwach, pomodlić się. Te rzeczy należą do życia chrześcijańskiego, ale nie są najważniejsze. Fundamentem życia chrześcijańskiego jest naśladować Chrystusa w życiu codziennym. Człowiek odnajduje się jako chrześcijanin kiedy pracuje tak jak Chrystus, kiedy widzi Chrystusa w członkach własnej rodzinny, gdy każdego człowieka traktuje z serdecznością, z uprzejmością, z miłością, tak jak to robił nasz Mistrz. Tylko wtedy Eucharystia staje się prawdziwą adoracją i prawdziwym centrum naszego istnienia: wydarza się liturgia życia codziennego. ⁃ Czy Opus Dei w Hiszpanii różni się od tego w Polsce? Może Hiszpanie są bardziej spontaniczni, radośni i otwarci? Jak rozwija się dzieło poza granicami Polski? ⁃ Ks. Ignacy: Polacy są różni od Hiszpanów. To naturalne jak krajobraz, pogoda, czy kuchnia. Opus Dei w każdym kraju ma swoje własne warstwy, ale duch jest ten sam. Wspólnoty Kościoła Katolickiego są różne w każdym kraju, ale duch jest ten sam, ta sama jest wiara. W każdym kraju, gdzie długo przebywałem (Hiszpania, Włochy, Polska) czułem się jak we własnym domu. ⁃ Uświęcamy się przez pracę. To proste i prawdziwe. Bardzo charakterystyczne dla Dzieła. ⁃ Ks. Ignacy: Uświęcanie pracy zawodowej leży u podstaw ducha Opus Dei. "Pracę należy przemieniać w modlitwę" - mówił św. Josemaría, dodając: „Dla większości ludzi być świętym znaczy uświęcać swoją pracę, uświęcać się w pracy oraz uświęcać innych pracą, i w ten sposób znajdować Boga na drodze swego życia” Pani Lechner z Chicago należąca do Dzieła twierdziła: „Nikt poza mną nie może być dobrą matką dla moich dzieci”. Święty Josemaría powiedział, że wszystkie kobiece prace, czy to w domu, czy w biurze są ważne. Całkowicie się z tym zgadzam. Idea uświęcenia pracy pomaga mi patrzeć z nowej perspektywy na większość doczesnych zadań. Na przykład sprzątanie łazienki dla rodziny. Trud nigdy nie idzie na marne. Nic nie przekreśli pracy jeśli uczyni się z niej modlitwę, bo człowiek zyskuje wiekuistą zasługę. ⁃ W trudnych czasach, gdy nie każdy może przyjąć Komunię z powodu przeróżnych powikłań osobistych, rodzinnych, Opus Dei namawia do Komunii duchowej. ⁃ Ks. Ignacy: Św. Augustyn pisze, że nikt nie przyjmie Eucharystii bez adoracji. Kościół zawsze zachęcał do zdumienia wobec tej wielkiej tajemnicy naszej wiary i do wielkiego szacunku. Już św. Paweł pisze w liście do Koryntian: „kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej . Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije”. Poważna sprawa. Uczestnicząc w formacji Dzieła na początku lat siedemdziesiątych uczyłem się tam, jako nastolatek, modlitwy myślnej czyli rozważania lub medytacji. Uważam do dnia dzisiejszego, że to bardzo ważna rzecz: uczyć się modlitwy. Również tam zapytali mnie czy wiem co to jest komunia duchowa? Wiedziałem teoretycznie, ale praktycznie nie miałem pojęcia. Uczyli mnie powtarzać tą modlitwę, której uczył się św. Josemaría jako dziecko przygotowując się do I Komunii w 1912 r., a mianowicie: „Komunia duchowa: Pragnę Cię przyjąć, Panie, z tą samą czystością, pokorą i pobożnością z jaką przyjęła Cię Twoja Najświętsza Matka, z duchem i żarliwością świętych”. Pewien kapłan w czasie uroczystości I Komunii zapytał dzieci, co jest ważne w tym dniu. Jedno z dzieci odpowiedziało: Komunia duchowa! Byłem zdziwiony odpowiedzą tamtego księdza:”Kiedy dziś będziesz przyjmował Pana Jezusa w sakramencie, Komunia duchowa nie ma znaczenia”. Myślę, że tamten ksiądz nie rozumiał, jakie znaczenie ma Komunia duchowa. Dlatego powtarzanie modlitwy, jak robił to św. Josemaria, to najlepszy sposób, by godnie przyjąć Pana Jezusa. Komunia duchowa to modlitwa dla tych, którzy przystępują do Komunii po raz pierwszy i po raz kolejny. Co do pani pytania, trzeba powiedzieć, że Synod Nadzwyczajny o rodzinie, który odbywał się ponad rok temu miał dyskusję na ten temat. Nie było w tym temacie zgody. Rzeczywiście to przykre, jak wiele rodzin jest rozbitych i wiele osób żyje w sytuacjach określanych przez Kościół jako nieregularne. Idea podstawowa: Kościół nikogo nie wyrzuca na zewnątrz. Kościół, tak jak jego Założyciel – Pan Jezus - jest bogaty w miłosierdzie. Niektórzy zaproponują tym, którzy nie mogą przyjąć sakramentalnego Ciała Chrystusa, żeby przyjęli Komunią duchową. Niektórzy ojcowie synodalni zwracali uwagę, że prawdziwe pragnienie przyjęcia Chrystusa - również duchowo – już nosi w sobie żal za grzechy. Mieli rację. Inni stwierdzili, że każdy człowiek, każdy grzesznik, powinien mieć w swoim sercu pragnienie Boga, pragnienie Chrystusa, pragnienie Eucharystii. Tego pragnienia nie wolno ograniczać. ⁃ Duch wyrozumiałości i umiejętność współżycia z bliźnimi to cechy charakterystyczne członków Dzieła. Święty Josemaría zawsze podkreślał, by żyć pięknie pośrodku świata... ⁃ Ks. Ignacy: Osoby, które żyły blisko św. Josemaríi zawsze podkreślały jego radość życia, iskrę dobrego humoru. Święty potrafił uprzyjemnić życie domowników. W latach trzydziestych pisał, że nikt nie dostał zadania, by umartwiać innych. Sam walczył, żeby zawsze być uśmiechniętym i radosnym, w ten sposób radować innych. Zawsze szczęśliwy, by uszczęśliwiać innych. Uważam uprzejmość za pierwszy wyraz bycia chrześcijaninem. Jak witamy się z ludźmi, jak życzymy im miłego dnia lub pozdrawiamy: to jest pierwszy krok do miłości bliźniego. Piękna jest nasza wiara chrześcijańska, piękna jest nasza nadzieja nieba i piękna jest nasza miłość, która nie zamyka się na nikogo. Miłość miłosierna ma być żywa, dzięki uczynkom miłosierdzia, szczególnie, że mamy rok jubileuszowy. Na pewno Pan Bóg oczekuje tego od każdego z nas. Najświętsza Maryja Panna i święty Józef razem ze wszystkimi świętymi w niebie pomagają nam, św. Josemaría pomaga nam. ⁃ Bardzo dziękuję za przemiłą i ciekawą rozmowę. Do zobaczenia! Z księdzem Ignacym Soler rozmawiała Magdalena Anna Golon. Tekst autoryzowany.
AJCzK.
  • z5151o3qhg.pages.dev/259
  • z5151o3qhg.pages.dev/161
  • z5151o3qhg.pages.dev/207
  • z5151o3qhg.pages.dev/152
  • z5151o3qhg.pages.dev/220
  • z5151o3qhg.pages.dev/161
  • z5151o3qhg.pages.dev/177
  • z5151o3qhg.pages.dev/343
  • z5151o3qhg.pages.dev/1
  • rozmowa duchowa z księdzem